Człowiek w dziejach: jednostka w gromadzie czy samotny w tłumie?
Fragment artykułu
Człowiek kształtował się jako jednostka stadna. Przez wieki po prostu nie przeżyłby w pojedynkę. Dziś nawet ludzie z różnych powodów samotni nie żyją przecież dosłownie sami – w nieskończonej liczbie spraw współdziałają z innymi. Kultura może jednak w różnym stopniu akcentować wspólnotowość. W cywilizacji staropolskiej ludzie żyli w kulturze wyraźnie kolektywistycznej. Szlachta była przekonana o wspólnym pochodzeniu (od Sarmatów) i uważała się za spokrewnioną między sobą. Powiedzenie "panie bracie” padało nie tylko przy spotkaniu rodzonych braci. Wymyślone braterstwo można było wzmocnić koncepcją „rodu herbowego” – poczuciem szczególnej bliskości rodzin choćby tylko legitymujących się tym samym herbem. Na co dzień wzmacniano jedność gromady różnymi zwyczajami, na przykład obecnością rezydentów w domach bogatszych szlachciców, uczestnictwem w sejmikach, wspólnymi biesiadami, wzajemnymi wizytami. Zresztą przy ówczesnym stanie techniki, aby załatwić najbłahszą nawet sprawę, choćby zorganizować wymianę myśli, trzeba było się zobaczyć, a przy okazji coś zjeść, wypić, odpocząć przed dalszą drogą. Charakterystyczne dla bliskości szlachty, zarazem podtrzymujące tę bliskość, były pocałunki, wymieniane także między mężczyznami. Całowali się „w policzek, w rękę, w ramię, nawet w brzuch” (Davies 1989, t. 1, s. 321). To ostatnie trudno sobie dziś wyobrazić, ale, widać, jakoś wówczas dawali sobie radę.
Pobierz cały artykuł w formacie .pdf